Bardzo lubię pomadki i balsamy nawilżające, chociaż wcale dużo ich nie mam. Najlepsze są te, które w składzie mają jakiś olej, a nie parafinę. Parafina lub inaczej olej mineralny (mineral oil - nazwa bardzo lubiana przez producentów kosmetyków, no bo jak oil, to znaczy, że olej, no i nieświadomi ludzie cieszą się, że kupili produkt zawierający olej. NIE DAJMY SIĘ NA TO NABRAĆ) ma właściwości podobne do wazeliny, czyli nie wchłania się przez skórę, tylko tworzy na powierzchni warstwę ochronną, a co za tym idzie - nie posiada właściwości nawilżających. W przypadku pomadek nawilżających usta to jeszcze przejdzie, ale inne kosmetyki, które używane są na twarz, lub przez dzieci to dla mnie niezrozumiałe. No ale nie o parafinie dziś, ja jestem jej wierną przeciwniczką.
Dziś więc o pomadkach nawilżających z Yves Rocher, które zakupiłam przy okazji sierpniowej promocji, która brzmiała: ,,Za dowolny zakup powyżej 6,90 zł otrzymasz balsam do ust w prezencie za 1 gr". Tak więc skorzystałam i kupiłam wariant czereśniowy do którego dobrałam masło karite, a za drugim razem wzięłam truskawkę oraz malinę (truskawka nie dla mnie).